Na co dzień pracująca babeczka, łącząca zawodowo parę pasji :) Ktoś kiedyś powiedział "mieszanka pegaza i amfibii" w 100% się zgadzam, dodam tylko malowanie światłem, miłość do kotów i gotowanie :-)
Słoneczna niedziela miała być jak leniwa wyspa na morzu chipsów, piwa i pilota do telewizora. Ale jak to w życiu bywa nie zawsze realizujemy plany rodem z edenu a spontaniczny zastrzyk z pomysłem na rodzinną wycieczkę wygrywa z dantejską wizją przybywających kilogramów.
Na pierwszy ogień leci Kacper i Jego mrożące krew w żyłach wodne eskapady: Nie obyło się również bez alpinistycznych wyczynów: Co poniektórzy mieli szansę na poleniuchowanie :
No i na koniec "lecę bo chcę" z serii "motylem byłam ale utyłam":
W sobotnie popołudnie gościłam u siebie przesympatyczną mamusię wraz z synkiem Kubusiem :-) Oprócz samej sesji fotograficznej, Kubuś zadbał o dodatkowe atrakcje, począwszy od relaksacyjnych masazy gilgotkowych i kończywszy na daleko-panelowo-balkonowych podrózach poduszkowcem własnego projektu!